wtorek, 26 sierpnia 2014

Lauren Oliver - 7 razy dziś




„Ale kiedy noc się zaczyna, wszystko jest możliwe.

Czy istnieje Amerykański „Dzień świstaka”?

Czy przeżywanie non stop piątku i Walentynek może być męczące?

Czy tydzień wystarczy żeby człowiek zmienił się o 180 stopni?

„7 razy dziś” było debiutem Lauren Oliver, mimo to większość czytelników kojarzy ją dzięki „Delirium”.  Światy przedstawione w obu książkach mają tylko jeden wspólny mianownik – główni bohaterzy są nastolatkami.

„To dziwne, jak wiele można o kimś wiedzieć, nie wiedząc wszystkiego. A wciąż nam się wydaje, że kiedyś nadejdzie dzień, kiedy poznamy całą prawdę”.

Poznajmy Sam Kingston, popularną dziewczynę, mającą przystojnego chłopaka, trzy najlepsze przyjaciółki ( Ally, Elody i Lindsay), życie usłane różami i co dla niej najważniejsze – popularność. No bo która z nas nie marzyła choć raz, żeby wieść życie niczym z amerykańskiego filmu? Być najbardziej rozpoznawalną dziewczyną w szkole, posiadającą najlepsze ubrania oraz żeby każdy nasz wybryk uchodził na sucho. Podejrzewam, że większość byłaby zachwycona taką sytuacją. Sam również uważała swoje życie za perfekcyjne, do czasu... Po pewnej imprezie budzi się, ale zamiast mieć nieznośnego kaca odkrywa, że znowu jest piątek, który musi przeżyć na nowo i tak siedem razy.
Jak główna bohaterka rozgrywa tę sytuację? Nie mogę dokładnie opowiedzieć całej książki, ponieważ nie miałoby to najmniejszego sensu. Jedyne co mogę powiedzieć to to, że dziewczyna zalicza wzloty i upadki, robi to czego by w życiu nie zrobiła ze względu na konsekwencje, dostrzega jak jej zachowanie oddziałuje na innych, zawiera nowe znajomości a inne kończy, czyli w skrócie – uczy się żyć na nowo.

„Platon wierzył, iż cały świat - wszystko, co widzimy - to tylko cień na ścianie jaskini. Nie widzimy prawdziwych rzeczy, tych rzucających cienie I tak się teraz czuję, jakby otaczały mnie cienie, 
jakbym widziała tylko odbicie rzeczy, a nie ją samą.

Co do książki mam mieszane uczucia. Pomysł w żaden sposób nie jest nowatorki, ale mimo tego spodobał mi się, ze względu na to, że nie wiemy jak skończy się historia Sam, co uda jej się zmienić i czy przede wszystkim da radę „naprawić” siebie. Drugim plusem jest otwarte zakończenie, czyli każdy może dokończyć książkę tak jak mu się to podoba (na początku nie byłam tym zachwycona, ponieważ zazwyczaj chcę wiedzieć co jest dalej, jednak po przespaniu się z tym stwierdziłam, że gdyby nie to, o dziele Lauren Oliver zapomniałabym już po kilku dniach). Następną zaletą jest lekkość z jaką czyta się książkę. Pochłonęłam ją w ciągu jednego dnia – nie była aż tak wciągająca, jednak uwielbiam styl autorki, dzięki któremu płynnie przechodzi się do kolejnej strony. Ostatni pozytywny akcent to próba nakłonienia czytelnik do refleksji – tak jak w przypadku „Trzynaście powodów” Jay’a Ashera, Lauren daje jasny przekaz „Halo, ty tam, przystań na chwilę i zastanów się nad sobą. Czy wiesz, że Twój głupi żart może zniszczyć komuś życie? Nie możesz traktować ludzi jak śmieci, a potem oczekiwać, że będą Cię kochać”.

„Może dla ciebie jest jakieś jutro. Może dla ciebie istnieje tysiąc kolejnych dni albo trzy tysiące, albo dziesięć- tyle czasu, że możesz się w nim zanurzyć, taplać do woli, że możesz pozwolić by przesypywał ci się przez palce jak monety. Tyle czasu, że możesz go zmarnować

Wspomniałam wcześniej, że mam mieszane uczucia co do tej pozycji, teraz czas wyjaśnić dlaczego. Pierwszy raz od dłuższego czasu tak bardzo nie lubiłam głównej bohaterki! Ok z każdym dniem Sam  zmienia się na lepsze, jednak jej przeświadczenie o byciu lepszym od innych i wyśmiewanie osób, które mają mniej pieniędzy są nie do wytrzymania. Następnie mamy jej koleżanki, które zostały wykreowane dosyć schematycznie – są wrednym i głupimi dziewczynami, którym też wszystko wolno. Wiem, że taki był zamiar żeby stworzyć przerysowanych bohaterów, jednak jest tu duża przesada i można odnieść wrażenie jakby oglądało się „Wredne dziewczyny”.  Najgorsze jest to, że nastolatki zdają sobie sprawę jak bardzo ranią innych, jednak to zamiast je zniechęcić jeszcze bardziej je motywuje.

„Po to są właśnie najlepsi przyjaciele. Tak właśnie postępują. Pilnują, żebyś nie spadł w przepaść.

Mam teraz ogromny problem, ponieważ nie wiem, czy powinnam wam ją polecić, czy też odradzić. Z jednej strony książkę czyta się szybko i spisała się idealnie jako wypełnienie czasu na plaży, jednak z drugiej strony jest ona oklepana i poza nie do końca wyjaśnionym końcem niczym nie zaskakuje. Niektórzy mogą uważać ją za męczącą ze względu na bohaterów (no oprócz Kenta) i już po pierwszych 50 stronach sobie odpuszczą. Tak więc decyzję pozostawiam wam.

Moja ocena:  5/10 

16 komentarzy:

  1. Może kiedyś uda mi się przeczytać tę książkę ;)

    http://recenzje-ksiazekfilmow.blogspot.com Zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja kiedyś miałam na nią ochotę, później o niej zapomniałam, a teraz ty mi przypomniałaś i, mimo twojej nie do końca pochlebnej opinii, myślę, że jednak jakiedyś przeczytam. Fakt, że jeśli główna bohaterka jest denerwująca to ciężko przebrnąć przez książkę, ale jednak spróbuję, może mi się spodoba. A nawet jeśli nie, to przecież nikt mnie siłą przy niej trzymał nie będzie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie książka się podobała jako taka "zapchaj dziura", bo też się do niej specjalnie zmuszać nie musiałam - byłam ciekawa końca. :)
      Polecam ją, ale raczej żeby pożyczć, bo kupienie jest ryzykowne. Ją się kocha albo nienawidzi :)

      Usuń
  3. Czytałam "Delirium" tej autorki i jak skończę całą serię to na tę książkę też na pewno przyjdzie czas. Chociaż Twoja ocena nie przekonuje do tego...

    http://pasion-libros.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm... Książka kusiła mnie od dłuższego czasu, głównie przez wzgląd na autorkę. "Delirium" nie czytałam, ale te wszystkie recenzje... Jestem bardzo zaciekawiona książkami tej pani. ;) "7 razy dziś" mam jako ebooka i zbieram się w sobie, żeby po niego sięgnąć. Myślę, że po twojej recenzji stanie się to już wkrótce. Chciałabym się na własnej skórze przekonać co z tą książką i bohaterką jest nie tak :)
    Pozdrawiam!
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Delirium czytałam jako pierwsze i uważam całą serię za bardzo dobrą. "7 razy dziś" też można przeczytać i nie żałuję, że to zrobiłam. Mam nadzieję, że Tobie się bardziej spodoba :)

      Usuń
  5. Nie wiem czy czytałaś, ale polecam dystopię tej Autorki, Delirium, całą trylogię. Bardzo ciekawe.

    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czytałam i to jeszcze zanim sięgnęłam po "7 razy dziś", bardzo mi się podobała i na pewno jeszcze kiedyś do niej wrócę :)

      Usuń
  6. Gdy ta książka była nowością, spotykałam jedynie pozytywne opinie i miałam na nią weilką ochotę. Ale niestety nie przeczytałam. Teraz widzę, że to może być pozycja podobna do wielu i niczym się od nich nie różniąca... Pewnie gdybym znalazła w biblio i tak bym przeczytała. :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Chcę ją przeczytać ze względu na autorkę - trylogia Delirium bardzo mi się podobała i chcę zobaczyć, czy debiut pani Oliver jest równie dobry :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przyznam szczerze, że nie jest to mój ulubiony gatunek literacki. Raczej więc się za "7 razy dziś" nie zabiorę. A poza tym zaliczasz tę pozycję do przeciętnych... ;)
    Pozdrawiam, Shelf of Books :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam ją dość dawno temu, ale chyba podobała mi się bardziej niż Tobie. Zgodzę się co do denerwującej, głównej bohaterki- mi również grała na nerwach. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam inne książki tej autorki, a konkretnie tryglogię "Delirum", która bardzo mi się podobała, więc miałam cichą nadzieję, że tutaj też będzie nieźle, ale widać nie mam się coś nastawiać na taki bum jak wtedy ;P Szkoda, bo mogło być ciekawie, znając inne tytuły Oliver.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Książkę mam na półce, także na pewno przeczytam :) Jestem ciekawa jakie zrobi na mnie wrażenie. Delirium na przykład mam już za sobą i chociaż mi się podobało, to aż takiego szału nie było, jakiego się spodziewałam. Dlatego na 7 razy dziś zbytnio się nie napalam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zaintrygowałaś mnie... A jeśli chodzi o porównanie do filmu "Wredne dziewczyny" - dzięki temu potrafię je sobie świetnie wyobrazić. ;D Więc, książkę czyta się szybko i lekko, ale są denerwujący bohaterowie? No cóż, ja miałam podobnie z "Niebo jest wszędzie". Ostatecznie zdecydowałam, że nie będę tego polecać nikomu ;) Świetna recenzja ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O "Niebo jest wszędzie" już wcześniej słyszałam ale jakoś nie umiałam się przekonać do jej przeczytania :) widzę, że dobrze zrobiłam :)

      Usuń