czwartek, 30 października 2014

Halloween Top 3


♥ Pink hearts & sparkle dreams ♥ | via Tumblr

Większość dzieciaków na całym świecie oczekuje tego dnia równie mocno co 6 i 24 grudnia. Przez kilka godzin mogą być kim chcą, zebrać kilogramy słodkości i co najważniejsze - poczuć tą niepowtarzalną atmosferę. To właśnie 31 października świat ludzi i duchów dzieli najcieńsza granica. Tak więc jeżeli jutro nie idziecie na imprezę, martaon filmowy, macie czas i chcecie spędzić ten dzień z dobrą książką, która przeniesie Was w zupełnie inny świat, zapraszam :)


1. Klasyka Adam Mickiewicz - "Dziady cz.II"


"Cicho wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie co to będzie?"

Dobrze wiem, że dla większości uczniów "Dziady" kojarzą się z wielką męką i nie kończącym się omawianiem lektury na polskim. 
Gdy pierwszy raz sięgnęłam po dzieło Mickiewicza byłam załamana, ponieważ nie uśmiechało mi się czytanie go nad grobami (tak się złożyło, że omawialiśmy to koniec poździernika/początek listopada). Uwierzcie mi, kiedy zaczęłam czytać "Dziady cz.II" wiedziałam, że znalazłam TO COŚ. 
Książka ma niesamowitą atmosferę, która idealnie wprowadza czytelnika do świata duchów. Pomimo małej objętości, zawiera w sobie więcej kultowych cytatów niż "Lalka" Prusa. 
Polecam Wam ją, ponieważ dostaniecie ją w każdej bibliotece, a po pół godziny lektura będzie zakończona. 


2. Dla młodzieży Libba Bray - "Wróżbiarze"


"Opowieści o duchach. Niesamowite historie wymyślone przez ludzi, którzy bali się życia."

Ok tą książkę się kocha, albo nienawidzi. Skoro znalazła się w moim top 3 chyba wiecie, po której stronie stoję. "Wróżbiarze" opowiadają historię nastolatków z lat 20, których łączy fakt, że mają nadprzyrodzone moce. Nie martwcie się - nie są one wiodącym tematem. Najważniejsze są brutalne i tajemnicze morderstwa, których dokonuje.... no właśnie tego musicie się dowiedzieć sami. Dla mnie ta pozycja (pomimo swojej objętości) była stanowczo za krótka. Przeczytałam ją w ciągu dwóch dni. 
Libba Bray stworzyła idealny klimat (czasem odnosiłam wrażenie jakbym oglądała film, a nie czytała książkę). Jeżeli jej nie czytaliście, to koniecznie musicie to nadrobić, a dłuższej recenzji spodziewajcie się niebawem :).

3. Polska literatura Różni autorzy - "Halloween. Cukierek albo psikus."


Na sam koniec coś co zdziwi chyba każdego. Nigdy nie sądziłam, że znajdę zbiór opowiadań słynnych polskich pisarzy, którego tematem przewodnim będzie święto, które w naszym kraju jest traktowane z dużym dystansem.
Mimo wszystko okazuje się, że każde z opowiadań jest niezłe i lepsze niż bym się tego spodziewała. Oczywiście są lepsze i gorsze jak to zawsze w takich książkach bywa. Książkę dostałam od koleżanki, która zdublowała sobie przez przypadek prezent, także nie wiem czy można ją jeszcze gdzieś dostać.



Niezależnie, czy obchodzicie to święto, czy nie; życzę Wam miłej zabawy na imprezie, przy książce lub oglądając horrory. W końcu każdy lubi się bać :)

wtorek, 28 października 2014

Matthew Quick - Wybacz mi, Leonardzie

"Mam taką teorię, że z wiekiem tracimy zdolność do bycia szczęśliwym."

Podobno samobójstwo jest aktem tchórzostwa. Ale czy aby na pewno? Sięgając po "Wybacz mi Leonardzie" miałam swoje racje i nie sądziłam, że przemyślenia nie istniejącego człowieka mogą je zmienić. Podczas lektury targały mną wszelkie emocje; od śmiechu po płacz. Były spowodowane faktem, że coś sobie uświadamiałam i nie zawsze były to dobre rzeczy. 
Jeszcze nie dawno marzyłam żeby skończyć liceum i iść dalej, a teraz? 


"Po prostu chcę wiedzieć, czy warto w ogóle dorastać. To wszystko."

Bohaterem książki jest Leonard, który w dniu swoich urodzin postanawia popełnić samobójstwo i należycie pożegnać się ze światem. To tyle jeżeli chodzi o akcję w książce. Z jednej strony mogłabym zakończyć post właśnie w tym miejscu, ponieważ to jak cały utwór zostanie odebrany zależy tylko i wyłącznie od Ciebie. Matthew Quick oddaje Ci tysiące zdań, z których ty tworzysz swoją niepowtarzalną historię. Z drugiej strony jest to powieść tak bardzo zagłebiająca się w psychikę ludzką, że grzechem byłoby nie pociągnąć recenzji dalej. 



Od pierwszej strony czytelnik ma okazję poznać nastolatka, którego psychika jest bardziej skomplikowana niż kogokolwiek innego. Jaki był tego powód? Nie można jednoznacznie tego określić, ponieważ życie chłopaka, już od urodzenia wydaje się być torturą samą w sobie.
Małżeństwo jego rodziców opiera się tylko na pieniądzach i wzajemnemu pociągowi seksualnemu. Ojciec ściagny przez skarbówkę ucieka z kraju, a matka postanawia spęłnić swoje marzenie i zostać projektantką, zostawiając przy tym Leonarda samemu sobie. Mimo, że go odwiedza od czasu do czasu, nie jestem w stanie nazwać jej matką. Jest to chyba najbardziej znienawidzona przeze mnie postać w całej literaturze.

"Rewolucja rozpoczyna się od ciągu pojedynczych decyzji, od kolejnych wdechów i wydechów."

Ta książka nie zachwyciła mnie stylem, czy pomysłem (szczerze mówiąc miałam nadzieję, że skończy się inaczej). Przez kilkaset stron byłam zmuszona do myślenia. Każdy rozdział czegoś mnie uczył. Bardzo często byłam zdołowana, ponieważ rozumowanie Leonarda był okrutne, ale prawidziwe (z ciężkim sercem musiałam się na nie otworzyć i niejednokrotnie się z nim zgodzić). 
Czy książka mnie zmieniła? I tak, i nie. Z jednej strony bradziej doceniam "młode" lata i to, że nie jestem obojętna dla najbliższych. Z drugiej strony, to co kiedyś wydawało mi się kolorowe, teraz wcale takie nie jest. 

Największym plusem całego utworu jest przesłanie; w końcu będzie lepiej.

"Dlaczego nie korzystają z wolności, aby robić rzeczy, które dawałyby im szczęście."

Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie znalazła czegoś co mnie denerwowało. Były to listy z przyszłości. Ok sam motyw takich przerywników uważam za genialny, jednak są one tworzone w "dystopijnym" kraju. Ja się pytam; DLACZEGO?!
Miałam wrażenie jakby Matthew chciał przedobrzyć. Czytając je wszytskie widziałam ich sens, ale po co opisywać przyszłość w ten sposób? Dla mnie trochę za tandetynie. 

Czy warto przeczytać? TAK TAK TAK. Tylko przygotujcie się, że przez większość książki będziecie zdołowani, a sama postać Leonarda będzie wzbudzała zarówno współczucie jak i irytacje. 

Moja ocena; 8.5/10

niedziela, 19 października 2014

Nina Reichter - Ostatnia Spowiedź tom I i II







"Spokój to pewność, że pochwycisz moją rękę, gdy wyciągnę ją do ciebie."

Doskonale pamiętam wakacje 2013. Moje plany całkiem się posypały, a ostatnie dziesieć dni przed rozpoczęciem liceum miałam spędzić z rodzicami w pięknej Italii. Jednak co szesnastolatka może robić nad basenem? Oczywiście czytać! Tak więc zabarałam ze sobą torbę pełną książek, w której znalazły się dwie książki Niny Reichter - do tej pory są dla mnie wielką zagadką, gdyż jako jedyne tak samo mocno mnie przyciągają i odpychają zarazem.


"Miłość, która nigdy się nie powtórzy, bo nie ma najmniejszej szansy na powtórzenie rzeczy tworzących zupełność."


Zacznijmy jednak od początku. Trylogia Pani Reichter opowiada o miłości dwójki młodych ludzi: Ally i Bradlina. Dziewczyna, pochodząca z bardzo rygorystycznej oraz specyficznej rodziny, ma zacząć studia w pięknym Lyonie. Podczas podróży los chce, że spotyka Bradlina - muzyka uwielbianego przez każdą kobietę na świecie (nasz bohatereka go nie kojarzy, jakże by inaczej). Spędzają ze sobą na rozmowie kilka godzin i w ten właśnie sposób, początek swój ma "epicka miłość". 
W każdej książek bohaterowie przeżywają masę perypetii. Zaczynając od nienormalnych rodziców Ally przez intrygii producentów, przystojnego "bad boya" (brata głównego bohatera, kończąc na atakach psychofanek. 

Podsumowywując jest to historia obyczajowa, w której nie ma wampirów, a są tylko niezrównoważeni psychicznie bohaterowie, o których właśnie sobie trochę powiemy. 

"Jeżeli on nie ma sił, ty musisz stać się jego siłą, bo na tym właśnie polega miłość."

Zacznijmy od Ally. Jest to najbardziej irytująca postać wszechczasów. Momentami chciałam przestać czytać książkę, gdyż odnosiłam wrażenie, że więcej już nie zniosę. To trochę tak jakbyście wzięli najgorsze cechy Belli i dodali tajny składnik o nazwie "jak zniszczyć bohatera". Dziewczyna jest wiecznie niezdecydowana, nie umie przeciwstawić się rodzicom, jej pseudo chłopak prawie ją gwałci, ale ona ciągle uważa, że powinni być razem ze względu na jej matkę, którą go uwielbia. 
Starałam się zrozumieć chociaż jedno jej zachowanie, niestety nie udało mi się. 
Co do Bradlina, miałam podobne odczucia. Momentami miałam wrażenie jakby ktoś przerobił Wertera na XXI wiecznego bohatera. Chłopak kocha dziewczynę i walczy o miłość, jednak przy tym wszystkim zachowuje się bardzo niercajonalnie i irytująco. Nie zrozumcie mnie źle, jednak lubię jeżeli bohater jest konkretny, a nie zachowuje się jak dziesięciolatek. To tak jakbyście wzięli Romea, Wertera, Kordiana i Edwarda, wrzucili do miksera i go włączyli. 
Najbardziej pozytywnymi postaciami był dla mnie Tom (brat muzyka), oraz najlepsza przyjaciółka naszej nijakiej bohaterki. O ile pierwszy z nich pojawia się non stop i ma więcej sympatyków niż ktokolwiek inny, ta druga jest zaledwie kilka razy wspomniana.

"Zaufanie to cząstka duszy, którą oddajesz komuś w nadziei, że nadal pozostanie Twoja."

Duży plus za styl autorki. Książki są napisane na równym poziomie i naprawdę łatwo się je czyta. Nie ma za dużo opisów, a gdy są, to tylko tam gdzie naprawdę są potrzebne. Fabuła też jest całkiem niezła i logiczna. Poprowadzona konsekwentnie od początku do końca (chociaż tu odwołuję się tylko do dwóch części, gdyż nie dorwałam jeszcza zakończenia całej trylogii). 

Można by się teraz zapytać; skoro tyle rzeczy mnie denerwowało, dlaczego zostałam z "Ostatnią spowiedzią"? Problem jest taki, że sama nie wiem. Gdy skończyłam czytać tom I wiedziałam, że sięgnę po drugi. To jest właśnie magia Niny Reichter, której nigdy nie pojmę. 

Czy polecam książkę? I tak i nie. Wiem, że ma wielu zwolenników i większość znajomych, którym ją pożyczałam miała podobne odczucia co do moich. Muszę przyznać, że nie wyobrażam sobie, czytać te pozycje jesienią. Wakacje były idealną porą. 

Moja ocena: 6/10

niedziela, 12 października 2014

Rainbow Rowell - Fangirl + kilka słów wyjaśnienia

O kurcze, nie wiedziałam, że tak ciężko jest zacząć post po tak długiej przerwie. To właśnie o niej chciałam Wam napisać. Niestety los chciał, że tak jak co roku zachorowałam i musiałam sobie robić wolne od szkoły przez dwa tygodnie (zważając na 2LO i rozszerzoną matmę jest to koszmar).

No niestety znowu będziecie musieli mnie znosić :) Obiecuję, że nadrobię zaległości i w październiku przeczytacie jeszcze więcej rencenzji i nie tylko.
                                                                                                                                                       


"Wybrałem Cię spośród wszystkich"

Zacznijmy od tego, że dla wsystkich "Fangirl" będzie bardzo życiową książką, ponieważ główna bohaterka nie zaczyna się umawiać z gwiazdą filmową, miłość nie jest na pierwszym planie, a Cath, główna bohaterka, tak jak my jest książkoholiczką. 

Od dawna słyszałam same pozytywne recenzje na temat stylu Pani Rainbow Rowell, niestety jej książki nie zostały wydane w Polsce, więc postanowiłam przeczytać ją w oryginale. 
"Fangirl" urzekła mnie od samego początku. Dlaczego? Wydaje mi się, że chodziło o jej prostotę. Po przeczytaniu opisu odnosi się wrażenie, że na miejscu Cath można  postawić każdą z nas. 




" - Ściągnij okulary.
- Dlaczego? Myślałam, że Ci się podobają.
- Uwielbiam twoje okulary. Najbardziej w momencie kiedy je zdejmujesz."

Książka opowiada o nastoletniej Cath, która wraz ze swoją siostrą bliźniaczką idzie na studia. Dziewczyny od maleńkiego były nierozłączne, jednak Wren postanawia poznać nowych ludzi i odstawić siostrę na boczny tor. Nastolatki są swoimi przeciweństwami Wren - "pani popularna", imprezowiczka i dusza towarzystwa vs Cath - spokojna, żyjąca w świecie Simona Snowa (taki nasz Harry Potter) i nie czująca parcia na szkoło. 
Od tego czasu towarzyszymy Cath, która stara się odnaleźć w nowym świecie. Na samym początku spodziewałam się, że będzie to irytująca bohaterka (szara myszka, bojąca się odezwać itp.). Uwieżcie mi, żadna książka wcześniej mnie tak pozytywnie nie zaskoczyła. Tej dziewczyny nie da się nie lubić i tyle. 

"Cath czuła się jakby pływała w słowach, czasami nawet topiła"

Przez czterysta stron przewija się sporo imion, jednak tymi, które będą się powtarzać najczęściej są: 
Regan (współlokatorka Cath), Levi (♥♥♥ i tyle w temacie), Nick (partner Cath podczas zajęć z pisania) oraz Wren (siostra bliźniaczka). Każdy bohater jest wyjątkowy. Chodzi mi o to, że są wykreowani bardzo autentycznie i nie tuzinkowo.

"Cath nie mogła przestać myśleć o Levim i dziesiątkach tysięcy jego uśmiechów."

Na sam koniec wróćmy do samej Pani Rowell. Od pierwszej strony zakochałam się w jej stylu pisania. Jest on lekki, przyjemny, a tym samym oryginalny. Nie mogę powiedzieć żeby czytanie sprawiło mi jakikolwiek problem - książkę pochłonęłam i momentami ciężko było mi się oderwać.
Z drugie strony - powieść o dziewczynie, która kocha powieści - dla mnie był to strzał w dziesiątkę.

Moja ocena: 7/10